Dordogne: Pożegnanie „Néné”, namiętnej

Mieszkańcy Bugu i Périgourdins, miłośnicy rugby i wielu innych pożegnali Louisa Neisena, znanego jako „Néné”, w poniedziałek, 13 października. Mężczyzna, który do niedawna był dyrektorem technicznym CA Périgueux, zmarł w czwartek, 9 października, w wieku 73 lat po długiej chorobie.
A potem nagle rozbrzmiewa Ennio Morricone. Znasz tę muzykę ze słynnego filmu „Zawodowiec” z Jean-Paulem Belmondo. Tę, która zostaje w głowie, którą nucisz cały dzień. Spokojna, szykowna melodia, ale lśni w ciszy cmentarza Maillerie w Le Bugue. Potężna, promienna muzyka. Czas pożegnać Louisa Neisena, znanego jako „Néné”. Przejść obok niego po raz ostatni, wręczyć mu liścik, oddać mu hołd i powitać tych, którzy pozostali i którzy go opłakują. Całe rzędy przyjaciół, obecnych i byłych rugbistów, znajomych i rodziny. Wszyscy oddają hołd Cyganowi, patriarsze, postaci Le Bugue. Otoczony kwiatami, przed swoimi bliskimi, stoi tam, skąpany w świetle tego słonecznego poniedziałkowego poranka w październiku.
„Bycie Cyganem nie było ani pejoratywne, ani upośledzające”.Wcześniej, w domu pogrzebowym Bugue, jego najbliżsi przyjaciele i rodzina czuwali nad nim aż do pogrzebu. Gracze CA Périgueux, jego „maluchy”, jak ich nazywał, Didier Casadéi, syn jego wiernego przyjaciela Marcela, „Titi” Thébault, Francis Roux, prezes CAP, Patrice Mendy, Pilou Mathieu, Sascha Fischer, Vano Nadiradze, Claudette Moreau, były prezes CAP, Youssef Hanou, ale także Sarladais Pierre Rousserie czy Lucas Lyons, przyjaciel Andersona, z którym grał w Brive, i jego najbliżsi przyjaciele – wszyscy byli obecni na pierwszych przemówieniach rodziny i chwili dzielenia się.

Jean-Baptiste Marty
Louis Neisen, który zmarł w czwartek 9 października po długiej chorobie, został pochowany w swoim domu w Le Bugue w poniedziałek 13 października, w środku lasu, w spokoju. Nieśli go wnukowie, Enzo Hervé i Karl Lambert, oraz siostrzeńcy, Wesley Fargier i Anderson Neisen. Najpierw jego zięć, a następnie tradycyjne pieśni cygańskie z towarzyszeniem gitary. „Wiedziałem, że był sławnym człowiekiem, ale dziś zaskakuje mnie to jeszcze bardziej. Miał wielu przyjaciół, był tym, kim był: Cyganem. Znał wielu wspaniałych ludzi i nie tylko” – podkreślał jego zięć. Witany przez ponad 700 osób, które podążały za karawanem na szczyt cmentarza, zmarł jeden z najwybitniejszych przedstawicieli rugby w Périgord. „Silna i autentyczna postać, człowiek przejścia, zakorzeniony w swojej kulturze. Bycie Cyganem nie było ani pejoratywne, ani przeszkodą, uczynił z tego prawdziwą siłę, udowadniając, że rugby nie zna granic społecznych, przekazując w ten sposób swojej rodzinie wzór szacunku i życia”.

Jean-Baptiste Marty
A w ten poniedziałek wystarczyło rzucić okiem tu i tam, żeby zobaczyć, że „Néné” zdołał zjednoczyć wszystkich. Byli tam przewodniczący departamentu Germinal Peiro, mer Périgueux Emeric Lavitola, mer Le Bugue Serge Léonidas i była mer Périgueux Delphine Labails. Można było również zobaczyć Matthiasa Rollanda, dyrektora Castres Olympique, gdzie gra Enzo Hervé, wybranego do komitetu sterującego Narodowej Ligi Rugby. „Wyspiarze” z CAP przebrali się w tradycyjne stroje z szacunku dla człowieka, który do tej pory był dyrektorem technicznym klubu narodowego. „I wziął to bardzo poważnie i do serca” – szepnął do mikrofonu jeden z jego przyjaciół.
Rugby i koniePonieważ rugby i „Néné” były historią miłosną, pełną pasji, wzlotów i upadków, ale przede wszystkim bardzo dobrych chwil. Jako zawodnik zostawił po sobie ślad w maulach i młynach na wysokim poziomie, ale także w szatni, z całą dobrocią, z której go znaliśmy. Jako trener zachował tę chęć wygrywania, mimo że odkrył rugby późno i bez treningu. Jako prezes wyniósł Le Bugue na nowy poziom, najpierw zdobywając tytuł mistrza Francji w kategorii rugby Federal 3, a następnie grając w kategorii Federal 1 pod koniec lat 2000., co było najwyższym poziomem, jaki kiedykolwiek osiągnął ten mały klub. „Był aktywistą na rzecz tego sportu, przekazał swoją pasję wnukom, siostrzeńcom i siostrzenicy, pozostawiając trwały ślad w świecie rugby”.

Jean-Baptiste Marty
Ale „Néné” opowiadał też o koniach. Pasjonował się zakładami, wysyłał wnuki, żeby zweryfikowali jego bilety na PMU, a jako stały bywalec torów wyścigowych kupił kilka koni z Marcelem Casadéim. „Dla Nénégo konie były czymś więcej niż hobby, były przedłużeniem jego osobowości, zamiłowaniem do ryzyka, pięknem gestu i pięknymi historiami. Ta energia współzawodnictwa nigdy go nie opuściła” – zauważył jeden z jego przyjaciół, który zakończył przemówienie fragmentem wiersza napisanego przez przyjaciela Louisa Neisena: „Néné, wielki pieśniarz o legendarnym życiu, wzbił się tam w podmuchu wiatru. Podróżnicy, czyli gadjés, ze szczerym impulsem, zapamiętają istotę o wiecznym blasku” i minutą oklasków.
Spontaniczny mówca i życzliwy człowiek, w ten poniedziałek wszyscy pożegnali „Néné”, ale nie pożegnali się.
Dordogne Libre